sobota, 6 września 2014

Rozdział 17

Widziałam jak Zayn mi się przygląda, ale co chwile uciekał wzrokiem. Zastanawiałam się o co chodzi, ale się nie dowiedziałam.
Po 45 minutach wyszłam z klasy i ruszyłam do sklepiku po sok. Kupiłam i wróciłam pod klasę. Dziewczyny do mnie podeszły i przegadałyśmy całą przerwę.

Po 9 godzinach wyszłam z budynku, było zimno, a ja miałam dosyć daleko. Zayn mnie zaczepił i zaproponował, ze mnie podwiezie. Chętnie się zgodziłam, dlatego ze nie miałam ochoty iść w tym wietrze do domu pól godziny i zmarznąć. Od razu włączył ogrzewanie, zapięłam pasy i się uśmiechnęłam.
- Dziękuję. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
Zaśmiałam się i przeczesałam palcami włosy.
Po 10 minutach podjechał pod dom, w którym będę musiała się użerać z Lou...
- jeszcze raz bardzo ci..
Wyszedł, wiec stwierdziłam, ze idzie mi otworzyć drzwi. Tak zrobił, więc się uśmiechnęłam i dokończyłam.
- Bardzo ci dziękuję. To dla mnie dużo, ze nie muszę iść  w taką pogodę pól godziny.
Uśmiecham się i go przytulam mocno. Z domu wybiega Louis i robi Malikowi awanturę.
- Louis opanuj się!
Wrzeszczy Zayn, jednak brunet się nie opanował przez co dostał z pięści.
- To się nazywa przyjaciel. Za moimi plecami.
Mruczy niezadowolony.
- Odwiozłem ja tylko ze szkoły, zobacz jaka jest pogoda. Weź się lecz. Wcale nie jesteś lepszy. Trzymaj się mała spadam.
Macha mi ręką, a ja się uśmiecham i też machnęłam i poszłam do domu. Miałam ochotę wszystko mu wygarnąć, ale nie chce mi się z nim gadać. Dogonił mnie i zagrodził wejście.
- Zimno mi. Chce wejść i się ogrzać.
- To masz problem. Czemu sie z nim przytulasz co?
- Serio? To mój przyjaciel od niedawna. Bardzo mi pomaga w przeciwieństwie do ciebie. Zajmij się lepiej kobietami w twoim typie jak na przykład Mama Sue.
Odpycham go z całej siły i wchodzę do domu od razu kierując się do mojego pokoju. Zamykam za sobą drzwi i znowu płaczę. Nie chcę, bo wolałabym by nie był dla mnie ważny, a jednak jest i boli mnie to jak się zachowuje.
Biorę piżamę i idę do łazienki. Tam ściągam ubrania i wrzucam je do kosza na pranie, wchodzę pod prysznic i spłukuje z siebie wszystkie emocje. Wychodzę jak nowo narodzona, ubieram szlafrok i myję zęby.


Rano wychodzę bardzo wcześnie by nie spotkać Louis'a co niestety mi się nie udaje.
- Czemu mnie unikasz?
- Bo może nie mam zamiaru gadać z tobą?
- Mieszkamy pod jednym dachem, więc to niemożliwe.
- Nie chcę miec z tobą nic wspólnego. Już niedługo.
Mierze go wzrokiem, biorę butelkę z sokiem i wychodzę z kuchni, w korytarzu szybko ubieram convers i wychodzę na zewnątrz. Niestety pogoda jest gorsza niż wczoraj południem, dlatego mam ochotę zadzwonić po kogoś z autem Po chwili jednak się rozmyślam. Będę miała więcej czasu na rozmyślenia. Jest dopiero 6;30 kto normalny o tej godzinie wybiera się do szkoły?  Zakładam słuchawki do uszu i idę przed siebie, jednak skręcam nie w tą stronę. Idę do parku, tam bynajmniej nikt mnie nie znajdzie. Na dworze jest jeszcze odrobinę ciemno, przez co myślę, że nikt nie zauważy.
Ta myśl kieruje mnie w złą stronę. W parku za swoimi plecami słyszę tylko strzał. Obracam się, ale nikogo nie widzę, biegnę przed siebie ile sił w nogach, ale mój pech chciał, ze wpadam na jakiegoś faceta z kominiarką. W oczach zbierają się łzy, a jednak jest iskierka nadziei.
- Błagam nie rób mi nic..
Rzucam mu swoją torbę, telefon ze słuchawkami i podnoszę ręce do góry. On się schyla,a  wtedy zauważam charakterystyczny znak na szyi. Nie wierzę. To nie może być on.. Opuszczam ręce i patrze mu w oczy.
- Nie wierzę... Harry...
Ściągam szmatę z jego głowy i wybucham płaczem.
Biegnę ile sił w nogach. Do kogo mam iść? Nie mam tu nikogo... Biegnac potykam się o kamień i upadam na aswald, uderzam głową i czuję jak robi mi się ciemno przed oczami...
________________________________________________
Uff tyle przygód od rana haha. No dobra. Kolejny nie wiem kiedy. Zobaczy się ♥