Obudziłam się o 7;02. Zeszłam na ziemię i wyciągnęłam z szafy ubrania . Ubrałam spodenki, leżały idealnie. Potem ubrałam bluzkę, odsłaniała mój brzuch, nie był idealnie płaski, ale w miarę okey. Ubrałam buty, bo były całkiem nowe i potem zeszłam na dół, zjadłam szybko śniadanie i wyszłam na dwór. Wiosenny wiatr rozwiał moje niesplecione włosy. Ruszyłam przed siebie przeczesując je palcami. Dotarłam do parku, dzieci się bawiły, psy biegały, dorośli siedzieli na ławce, inni zabiegani lub zagadani przez telefon. Podwórko tętniło życiem, a mnie wszystko się wspomniało. Rodzice, moje dzieciństwo.. Praca, wszystkie święta i na końcu wypadek, jak zostałam sama, jak straciłam wszystko co było dla mnie ważne. Idąc łzy zaczęły spływać po policzkach, przetarłam je opuszkiem kciuka i zawiesiłam ręce na klatce piersiowej. Spacerowałam tak długo, ale w końcu wróciłam. Była 13, zobaczyłam w ogrodzie wszystkich domowników i małego labladora. Uśmiechnęłam się i podeszłam do nich wszystkich.
- Dzień dobry.
Powiedziałam wraz z promiennym uśmiechem, widziałam jak Lou zawiesił chwilę na mnie wzrok, a potem się opanował, albo speszył. Zaśmiałam się w myślach.
- Jak się nasz nowy przyjaciel nazywa?
Zapytałam kucając przy piesku, pogłaskałam go chwilę i znowu wstałam.
- Bruno.
Odpowiedział Louis. Uśmiechnęłam się.
- Ładnie. Zresztą jak i on.
Uśmiechnęłam się.
- Dobrze niech sobie pobiega, a ja pójdę już może zrobić obiad.
Odpowiedziała pani Alicia. Wszyscy skinęliśmy głowami, pan Johny poszedł za żoną, a ja ruszyłam do huśtawki, ściągnęłam buty i się położyłam . Chwilę później poczułam czyjąś dłoń na swojej stopie, przestraszyłam się i dźwignęłam głowę z otwarciem oczu. Uśmiechnął się słodko i położył obok mnie po tym jak ściągnął buty.
- Gdzie byłaś tak długo?
- A co stęskniłeś się? - Spytałam ze śmiechem - Byłam się przejść. Wstałam o 7.
- Wow. Gdzie ty tak długo chodziłaś?
uśmiechnął się.
- Przed siebie.
- Okey. Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję.
Zamknęłam znowu oczy i ''delektowałam się'' wiosenną pogodą.
- Louis mogę cię naszkicować?
Wypaliłam niespodziewanie, czułam, że się zdziwił.
- Pewnie.
- Tak? To czekaj pójdę po rzeczy.
Pobiegłam na boso do mojego pokoju biorąc buty i za chwilę wróciłam.
- Okey. ustaw się jak chcesz.
Uśmiechnęłam się, nogi złożyłam w krzyż i czekałam aż się przygotuję. Chwilę później byłam już bardzo skupiona na szkicowaniu. po pól godzinie mógł wziąć ręce i siedzieć cicho. Cała praca zajęła mi półtorej godziny. Na szczęście dla Louis'a już skończyłam i pokazałam mu ''dzieło''.
- Wow. Czadowe.
Zaśmiałam się.
- Byłaś bardzo skupiona.
- Trzeba. Gdybym nie była nie potrafiłabym nic narysować.
Odłożyłam rzeczy na ziemię i położyłam się znowu na huśtawce, zamknęłam oczy i znowu myślałam.
- Masz talent.
- W końcu chodzę do szkoły plastycznej.
- Serio?
- Tak, ale przez wypadek rodziców i tę przeprowadzkę na razie mam wolne, tak stwierdził pedagog szkolny. Za tydzień będę mogła wrócić do szkoły.
- E to dobrze. nie będziesz się już tak nudzić.
- Ja się tutaj nie nudzę, zawsze mam co robić.
Uśmiechnęłam się i usłyszałam dźwięk mojego telefonu, wyciągnęłam go z kieszeni, na ekranie widziałam, ze dzwonie Sue.
- Przepraszam, Przyjaciółka.
Uśmiechnęłam się, zeszłam z huśtawki i ruszyłam do ogrodu na boso, przypomniało mi się co wczoraj Sue mówiła, zapomniałam o tym całkowicie. Odebrałam.
- Halo?
- No cześć. I jak? i Jak?
- Ale co?
- No wiesz. Louis!
- Przestań. Nie myślałam o tym , nie miałam czasu, a jak Colin?
- Dobrze. Masz czas żeby się spotkać?
- No pewnie. Może przyjdziecie do mnie? Poznasz wszystkich i tego całego Louis'a.
Zaśmiałam się.
- Okey, w takim razie za 15 minut pasowałoby?
- Tak. Czekam na was.
Uśmiechnęłam sie do siebie i rozłączyłam. Wróciłam do bruneta.
- Sue przyjedzie z bratem. Mogą prawda?
- No pewnie. Sue to ta twoja przyjaciółka?
- Tak.
- Ile ma lat?
- I tak nie wyrwiesz.
Zaśmiałam się i dodałam, że 19.
- Eh nie mam zamiaru nikogo wyrywać.
Dał mi buziaka w policzek i wrócił do domu, a ja pozbierałam rzeczy i też poszłam do siebie do pokoju.
Pochowałam wszystko i posprzątałam żeby nie było bałaganu. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Chciałam iść otworzyć, ale Louis mnie wyprzedził. Zaczął Sue zagadaywać.
- Ekhem..
chłopak się odwrócił i zaprosił moich gości do środka, zamknął za nimi drzwi.
- Sue to jest Louis, Louis to jest Sue i jej młodszy brat. A moi rodzice zastępczy są w kuchni chodźmy.
Uśmiechnęłam się, kiedy rozebrali buty zaprowadziłam ich od kuchni i wszystkich sobie przedstawiłam. Potem Lou zaoferował się, że zabawi Colina. Życzyłyśmy mu powodzenia i poszłyśmy do mojego pokoju.
- To opowiadaj o tej randce.
- Eddy jest strasznym nudziakiem, sztywny.. Żałuję, że się zgodziłam. Nigdy więcej uwierz.
Zaśmiałam się.
- może po prostu się trochę spiął?
- A gdyby nawet to nie troche. Nic nie gadał, a ja czułam się strasznie. Nawet gdy podsuwałam mu tematy to ich nie rozwijał. eh masakra.
- oj.. poznasz kogoś innego.
Zaśmiałam się.
- Dobra dobra teraz ty opowiadaj co z Louis'em.
- ej a co ma być? No nic. Mieszkamy tylko razem. Dzisiaj go naszkicowałam.
- No co ty! Pokazuj.
Wyciągnęłam z szuflady rysunek, razem położyłyśmy się na moim łóżku.
- Nie rozumiem cię. Widać, że mu się podobasz i nie powiesz mi, ze on tobie nie.
- Może i jest przystojny, ale nic by z tego nie było. Wyobrażasz to sobie?
- no pewnie. Właśnie! jeżeli będziesz miała poznać tych chłopaków co lubią zakupy to daj znać. Też chętnie ich poznać. Może oni nie będą sztywniakami.
- Uwierz, że jezeli są przyjaciółmi Louis'a to na pewno nie są sztywniakami.
- To dobrze. Idź zorganizować spotkanie.
- Teraz?
- No tak. Zanim tu jestem. idź zapytaj Louis'a.
Zeszłam z łóżka i ruszyłam do pokoju bruneta. Lekko zapukałam, a po chwili usłyszałam, że mogę wejść.
- Przepraszam, że przeszkadzam możemy pogadać?
- Jasne.
Looknął na Colina i wyszedł z pokoju.
- Słucham?
- cii. Gadałeś kiedyś że musze poznać twoich przyjaciół cnie? Nie spieszy mi się, ale Sue by chciała. Zorganizujesz to?
- No pewnie. Zadzwonię i dam ci znac okey?
- Okey dzięki.
Uśmiechnęłam się, przytuliłam go i poszłam z powrotem do mojego pokoju.
- i co?
- Zadzwoni do nich i da mi znać.
- Ale super. Nie mogę sie doczekać.
Zasmiała się, a ja razem z nią. Rozmawiałyśmy tak do 21. Potem się pożegnałyśmy, a ona wróciła do swojego domu.
_____________________________________________________________
Koniecz rozdziału <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz